Uliczkami poezji

2024-01-22

O wrażliwości na życie. O wartości spotkań z drugim człowiekiem. O powstawaniu wiersza rozmawiam z Aleksandrą Łapot, której twórczość często zabiera uczestników częstochowskiego Turnieju Jednego Wiersza w świat piękna poezji.
Redakcja: – Przedszkole, szkoła podstawowa to pierwsze miejsca, gdzie musimy dać sobie radę bez rodziców na wyciągnięcie ręki. Pamiętasz swoją pierwszą klasę podstawówki?
Aleksandra Łapot: – Bardziej pamiętam zerówkę, i dzień, kiedy pierwszy raz poszłam do szkoły z grupą dzieci z mojego niewielkiego osiedla. Mieszkałam w blokach, wszyscy się znaliśmy. Byłam szczęśliwa, że mogę w nowych okolicznościach zobaczyć znajomych, z którymi wcześniej do utraty tchu biegałam po osiedlu, budowałam z piasku fortyfikacje i zamki, które wydawały się największe na całym świecie, wtedy jeszcze dla mnie całkiem małym, zwisaliśmy na trzepakach jak rasowe nietoperze.
Red.: – Zapytałem o pierwszą klasę, bo w niej najczęściej zaczynamy uczyć się pisać i czytać. A jak to było u ciebie? Było ciężko?
A.Ł.: – Nauczyłam się czytać i pisać, włączając w to pisanie na komputerze, zanim poszłam do szkoły. Bardzo to lubiłam i spędzałam tak często czas w ramach zabawy. W szkole żaden przedmiot nie sprawiał mi trudności. Dobrze wspominam te lata. Miały w sobie dużo radości, powodowanej znalezieniem się w nowym otoczeniu, chęcią poznania ludzi, weryfikacją tego, jak się wśród nich czuję. Jednakże prawdą jest też to, że więcej nauczyłam się w domu, moja wiedza o świecie, rozumienie relacji międzyludzkich, czytanie książek – to rzeczy, które działy się i dzieją w moim domu rodzinnym.
Red.: – Przyjęło się uważać, że pierwszy wiersz zostaje napisany pod wpływem zakochania. Miłości szczęśliwej lub bez wzajemności. A jak to było u ciebie?
A.Ł.: – Był to czas, gdy z bliską mi osobą próbowaliśmy robić wszystko: pisać wiersze, rap-teksty, opowiadania, zajmować się fotografią, czas bardzo intensywnego rozwoju. Inspirowaliśmy się i wspólnie podjęliśmy decyzję o wybraniu się na pierwszy Turniej Jednego Wiersza (było to w „Carpe Diem”), oczywiście oboje bardzo stremowani. Mieliśmy po kilkanaście lat i próbowaliśmy odnaleźć się w środowisku dorosłych. Te pierwsze wiersze powstawały z fascynacji poezją i drugim człowiekiem. Niewątpliwie rozwijały świadomość, język, zmuszały do poszukiwań literackich, które trwają do dziś.
Red.: – Napisałaś wiersz, jak powiedziałaś, z powodu dużych emocji. Dałaś w prezencie osobie, która wyzwoliła te duże emocje, czy schowałaś głęboko w szufladzie?
A. Ł.: – Te wiersze nie były w prezencie, były i są formą ekspresji, czasem niosły emocje, czasem opowieść, a często jedno i drugie. Bliskie mi osoby czytały je głównie w celu podjęcia krytyki, analizy. Nie szukałam podziwu. Wracając do pierwszego Turnieju Wiersza – czułam ogromną tremę, ale szczęśliwie sprzyjało mi wtedy oślepiające oświetlenie, pozwalające zapomnieć o publiczności. Po prostu nie było jej widać. Przez te kilka lat na Turnieju poznałam wiele wspaniałych osób, wśród nich takie, które swoją życzliwością i wiedzą przyczyniły się do mojego rozwoju.
Red.: – Bierzesz kartkę papieru, aby napisać wiersz. Górują wtedy emocje do drugiej osoby, do ludzi w ogóle jako społeczeństwa, do przyrody?
A.Ł.: – Nawet nie biorę kartki! Pod wpływem chwili, w jakiejś sytuacji przychodzi do głowy wers, dwa, myśl – którą, jeśli mogę, staram się sobie zapisać w telefonie. Jeśli nie – próbuję zapamiętać na później i wtedy rozwijam ją, zastanawiając się nad tym, co wywołało we mnie chęć utrwalenia akurat tych słów i uczuć. A to może być wszystko!
Red.: – Spotkanie w alejach z drugim człowiekiem. Wycieczka za miasto i widok czegoś na horyzoncie. Co bardziej motywuje, aby zacząć przelewać myśli na papier?
A.Ł.: – Nie potrafię na to odpowiedzieć jednoznacznie. W dużej mierze nasze doświadczenia życiowe decydują o doborze chwil i osób, wpływają na to, co w danej sytuacji wyda się inspirujące, zmusza do utrwalenia. Skłaniam się jednak ku temu, by rzec, że to drugi człowiek wyzwala największe emocje.
Red.: – Czy najpierw wyobrażasz sobie, jaki obraz powienien zobaczyć czytelnik i pod niego znajdujesz słowa? Czy ten obraz rysuje się wraz z pisaniem wiersza?
A.Ł.: – Nie, to nie dzieje się tak. Pisanie wynika z wewnętrznej potrzeby, w pewien sposób przynosi spokój, i nie minę się z prawdą, mówiąc, że czasem obraz rysuje się wraz z pisaniem wiersza, a czasem już jest i wtedy trzeba znaleźć do niego słowa. Co zobaczy czytelnik, nie zależy już ode mnie.
Red.: – Powiedziałaś, że czasami zapisujesz pojedyncze zdania i później zaczynasz je rozwijać w wiersz. Często masz takie stany?
A.Ł.: – Haha, to jest permanentny stan. Podoba mi się kolor nieba, albo czuję złość na coś, tęsknotę, zaciekawienie, fascynację – wszystko może być powodem. I tak, trzeba pozwolić wszystkim skojarzeniom swobodnie wić się w głowie.
Red.: – Masz ustalony plan, że, powiedzmy, jeden wiersz w tygodniu, w miesiącu, musisz napisać?
A.Ł.: – To chyba niemożliwe. Czasem da się coś napisać od ręki i szybko zrobić ostatnie szlify, zdecydowanie częściej słowa długo dojrzewają. Nie narzucam sobie żadnego przymusu. Czasem coś napiszę, czytam za kilka dni i nie kończę, albo wracam po bardzo długim czasie. A bywa też tak, że słowa ciążą i domagają się zapisania.
Red.: – A co cię zmotywowało, żeby wyjść z wierszami przed szerszą publiczność? Przyjść na ten swój pierwszy turniej w Carpe Diem, aby powiedzieć wiersz i dać go ocenić?
A.Ł.: – Tak jak wspomniałam, młodzieńcza chęć sprawdzenia się i głód nowego. I drugi, bliski człowiek.
Red.: – Napisałaś wiersz. Czytasz i uznajesz, że jest za bardzo dopowiedziany. Coś tam z niego usuwasz, żeby czytelnik musiał myśleć, jak to się mówi, co autor miał na myśli?
A. Ł.: – Niedopowiedzenia w poezji to najwspanialsza rzecz. Fascynuje mnie wizja tego, co mogło się w każdej historii wydarzyć dalej, albo co było jej zarzewiem.
Red.: – A rymy?
A. Ł.: – Zdarzyło mi się pisać rymowane teksty, dla zabawy – to raz, a dwa jako rap-teksty, a one rządzą się swoistymi rymami i rytmem. Większości tych rzeczy nigdy nigdzie nie zaprezentowałam. Są na użytek prywatny i niech tak zostanie, haha.
Red.: – Czy Turniej Jednego Wiersza w Częstochowie jest jedynym, w którym startujesz?
A. Ł.: – Ja naprawdę jestem amatorem. Bywam na tego typu turniejach w innych miastach, ale raczej jako widz, słuchacz. Zdarzyło mi się jednak wystąpić na festiwalu Złoty Środek Poezji w Kutnie, zdobyć wyróżnienie, i jest to bardzo miłe wspomnienie.
Red.: – Z tego co zrozumiałem, nie należysz do osób, które piszą pod publikę. Ale czy zdarzyło ci się, że próbowałaś napisać wiersz z konkretnym przesłaniem, albo pod turniej jednego wiersza, czy pod jakiś inny konkurs poetycki?
A. Ł.: – Nie, jeśli podjęłabym takie próby, spełzłyby one na niczym. Pisanie pod tak zwaną publikę zakłada jakiś rodzaj fałszu, a więc po co to robić, skoro traktuje się poezję jako możliwość najszczerszego kontaktu z samą sobą?
Red.: – A zdarzyło ci się, że po takiej publicznej prezentacji jakaś nieznajoma ci osoba podeszła do ciebie i powiedziała: „Pani prawie o mnie napisała”?
A.Ł.: – Nie, takich sytuacji nie było. Natomiast zdarzyły się gratulacje i miłe słowa, za co niezmiernie dziękuję. W środowisku naszego miasta są to ludzie, którzy interesują się literaturą, poezją, sami piszą, wiele czytają. Wierzę, że to nas wszystkich łączy.
Red.: – Dziękuję ci Olu za spotkanie i rozmowę. Nowych wierszy, nagród i spotkań z ludźmi, którym twoja poezja porusza struny emocji.
A.Ł: – Dziękuję.
P.S. 1. Dziękuję herbaciarni „Cafe Belg” za gościnność podczas rozmowy.
P.S. 2. Wspomniany w tekście lokal „Carpe Diem” mieścił się w bramie przy alei NMP 29 w Częstochowie. Tam w każdy ostatni czwartek miesiąca organizowane były Turnieje Jednego Wiersza. Obecnie miejscem turnieju jest „Resto&Pub Szafa Gra” (aleja NMP 37). „Zdrowa Częstochowa” jest fundatorką turniejowej nagrody przyznawanej przez publiczność.
P.S. 3. Wyróżnienie w Kutnie wiersz mojej rozmówczyni zdobył na XII Ogólnopolskim Otwartym Turnieju Jednego Wiersza im. Pawła Bartłomieja Greca. Teksty oceniało Jury w składzie: Grażyna Baranowska, Marek Czuku, Adam Wiedemann. Turniej odbywał się w ramach XIV edycji festiwalu „Złoty Środek Poezji”.
Zdjęcie reklamy numer 0

Polecam lekarza

Krzysztof Moroz - Specjalizacja – stomatolog

Leczę zęby u doktora Moroza w II Alei już od ponad 15 lat. Z czystym sumieniem poleciłbym go każdemu, kto szuka dobrego i sympatycznego dentysty w Częstochowie. Lokalizacja jest świetna - samo centrum - warunki w gabinecie bez zarzutu (RTG, tomografia szczęki), można łatwo się umówić. Leczy zęby bardzo rzetelnie, bardzo uważa, aby nic nie zabolało, od lat zajmuje się też implantami... 

Dr n.med. Mariusz Radecki - Specjalizacja Ortopeda i traumatolog

Lekarz godny polecenia, specjalista od kolana i biodra. Pełny szacunek, duża cierpliwość i wyrozumiałość do pacjenta. Dziękujemy doktorze, że jesteś ❤

Jarosław Lemański - Specjalizacja Ginekolog

Wspaniały specjalista i człowiek, lekarz z powołania. Wizyty zawsze przebiegają w miłej i nieskrępowanej atmosferze. 

Dr Dariusz Nowak - Specjalizacja Ginekolog

Lekarz z powołania, najnowszy sprzęt w gabinecie, wizyta o umówionej godzinie, szanuje czas pacjenta, wizyta w komfortowej atmosferze. Polecam

Łukasz Kopulinski - Specjalizacja Ortopeda

Bardzo dobry diagnosta, chirurg stopy, miły, serdeczny, empatyczny, cierpliwy, polecam. 

Roman Sikora - Specjalizacja neonatologii i pediatrii

Wspaniały człowiek, pełen empatii, doskonały lekarz, profesjonalista.

Piotr Ślęzak - Specjalizacja Chirurg onkolog

Cudowny człowiek. Wspaniały lekarz, który uratował mi życie 

Marek Koffel - Specjalizacja Ortopeda

Polecam lekarza. Bardzo dobry ortopeda z Przychodni Medyk centrum, po pęknięciu nadgarstka zlecił szybko prześwietlenie, następnie szybko i bezboleśnie unieruchomił nadgarstek. Pełen Profesionalizm 

Włodzimierz Koniarski - Specjalizacja Psychiatra

Najlepszy lekarz, empatyczny, rozumie, szuka i odpowiednio dobiera leczenie. Zawdzięczam mu nowe życie. Polecam z całego serca. 

Przemysł Jasnowski - specjalizacja Chirurg ogólny i onkologiczny

Wybitny lekarz i wspaniały człowiek. Pan doktor ma ogromny szacunek do pacjentów. Częstochowa powinno być dumna, że mamy u siebie takiego Lekarza 

Dr Pawel Zejler

Jest to specjalista najwyższej rangi szczególnie w dziedzinie chirurgii ręki i schorzeń narządów ruchu. Oprócz profesjonalizmu cechuje się Pan Doktor dużą wrażliwością w podejściu do pacjenta, o czym sam miałem okazję się przekonać. Szczerze polecam i dziękuję za pomoc okazaną mi po wypadku.

Marek Harasim - Ginekolog

Lekarz kompetentny, pomocny, życzliwy i bardzo sympatyczny. Atmosfera panująca w gabinecie swobodna, wręcz rodzinna. Cierpliwie odpowiada na każde pytanie, zawsze służy pomocą. Serdecznie polecam.

Piotr Ślęzak

Bardzo fajny lekarz. Wzbudza zaufanie. Ma prawidłowej podejście do pacjenta. Usunięcie znamiona przebiegło szybko, bezbolesnie i w miłej atmosferze. Dziękuję Panie doktorze i polecam innym!

Justyna Tyfel-Paluszek

Pani doktor godna polecenia, odpowiednio zdiagnozowała moją chorobę. Bardzo pozytywna, polecam z całego serca.

dr nauk med. Paweł Molga

W porządku doktor, miły, wytłumaczył wszystko, co i jak, z poświęceniem podchodzi do pacjenta. Już teraz wiem, co robić dalej.